Osobom z osobowością unikającą, trudno jest się zaangażować i otworzyć na drugą osobę. Osobowość unikająca jest przekonanym o tym, że nie zasługuje się na miłość i ciągle boi się odrzucenia. Trudno jest jej też zaufać, gdy jest się przekonanym, że jest się postrzeganym wyłącznie negatywnie. Zdarza się jednak, że Zatem nie rańmy się nawzajem. Jeśli kochamy, to znaczy, że szanujemy drugą osobę i jesteśmy w stosunku do niej tolerancyjni i wyrozumiali, oraz to, że trwamy przy niej w dobrych i złych chwilach. Miłość jest to piękne uczucie. W zależności od sytuacji może uszczęśliwiać i może być powodem tragedii. Jednak przez takie zachowanie jesteśmy nieszczęśliwi i cały czas tęsknimy za ukochaną osobą. Może więc warto coś z tym zrobić i następnym razem, zanim zaczniemy wzbudzać zazdrość, krytykować drugą osobę, separować się od niej po seksie, po prostu przemówić do swojego wewnętrznego dziecka, że nic złego mi nie grozi. W niektórych sytuacjach zerwanie związku jest najlepszą decyzją w trosce o własne zdrowie psychiczne. Niestety nie zawsze, szczególnie gdy wciąż kochamy drugą osobę, jest to decyzja łatwa. Kiedy warto rozważyć zakończenie związku? Ewidentnie widzisz, że do siebie nie pasujecie. Pojawiają się częste kłótnie i naprawdę Ludmiła cały czas leżąc na łóżku, nie mogła się uspokoić. Sen cały czas ją dręczył. Serce biło jej niezmiernie szybko i biło coraz szybciej. Pielęgniarka widząc to, jak najszybciej podeszła do niej, a kiedy serce dziewczyny się zatrzymało, zawołała lekarza, który robił wszystko by dziewczynę uratować. Człowiek odnajduje w niej koncentrację takich energii, o których istnieniu w sobie przed tym przeżyciem nie wiedział. Dlatego też przeżycie to jest dlań połączone z przyjemnością, z radością istnienia, życia i działania, nawet jeśli skądinąd wciska się w nie przykrość, smutek czy przygnębienie. Aby zdiagnozować lęk separacyjny, specjalista zwraca uwagę na pięć kryteriów: Nadmierny lęk (nieadekwatny do wieku) przed separacją od domu lub osób, do których pacjent jest przywiązany (np. partnerów) Objawy nie mijają przez minimum 4 tygodnie. Początek objawów zaistniał przed 18 rokiem życia. Drugą oznaką jest wzajemne wsparcie i troska. Kiedy zaczynamy dbać o dobro drugiej osoby i stajemy się gotowi poświęcić własne potrzeby dla jej szczęścia, to znak, że nasze uczucia przeradzają się w miłość. W miłości nie chodzi tylko o siebie, ale również o drugą osobę i jej dobro. Jeśli naprawdę kochamy drugą osobę, powinniśmy być gotowi na to, że czasami musimy ją puścić. To nie oznacza, że przestajemy jej kochać, ale że dajemy jej możliwość wyboru i wolności. Jeśli naprawdę kochamy drugą osobę, powinniśmy chcieć dla niej tylko tego, co najlepsze, nawet jeśli oznacza to naszą własną stratę. Dlatego też, jeśli chcemy zachować wspomnienia o naszej miłości na zawsze, warto zdecydować się na wykonanie sesji zdjęciowej. Dzięki temu będziemy mogli wracać do tych chwil za każdym razem, gdy zechcemy przypomnieć sobie, jak bardzo kochamy drugą osobę. 2LyYMwF. Ja uważam, że mozna kochac wiele osób na raz. Przecież każdy z nas kocha kogoś, nie tylko jedną osobę. Mozna kochac kilka osób na raz, ale np. w przypadku partnerów jest juz co innego. Bo np. jednego możemy kochać taką dojrzałą miłością, a wkimś innym mozemy być zakochane, bo np. jest świeży dla nas, bardziej atrakcyjny, podneica w nas w jakiś sposób. Zakochujemy się i chcemy być z tą osobą, jest dla nas kimś waznym, ale kochać taką miłościa "az po grób", to chyba jedną osobę, z która chce się dzielić swoje życie. Myślę, że miłość w stosunku do partnera lub partnerki jest jedna choć może byc w tym samym czasie co inne zauroczenia i zakochania. Jest jedna bo my ją sami wybieramy, my decydujemy. Gdyby się okazało, że obie miłości można realizować, z czasem przekonalibyśmy się, że i tak jedna z nich jest ważniejsza, bardziej wyjątkowa, jedyna. Cytuj Nie wiem, czy jest takie drugie miejsce, gdzie można spotkać ludzi z prawie każdego miejsca na świecie, jak lotnisko. We wtorek ruszyłem w kolejną podróż misyjną z naszymi Programami i już to wystarczyło, żeby się znaleźć na 4 lotniskach. Od zdominowanego przez Polaków (lotnisko Chopina w Warszawie), po zdominowane przez Kolumbijczyków – w Cartagenie. Największe jednak było po drodze, w Amsterdamie. Ilość twarzy z całego świata po prostu drugie na świecie lotnisko (podobno po Singapurze), gdzie rzeczywiście zatroszczono się o pasażerów. Jest tyle różnych zakątków, gdzie można wygodnie się położyć (wielkie materace-poduszki), wygodnie odpocząć (rozłożone fotele) czy coś zjeść (od McDonald’s po restauracje z wielu kręgów świata), czego nigdzie indziej nie spotkałem. Wszędzie informacje, ile minut do którego terminala, wszystko czytelnie opisane i zrobione z myślą o pasażerach. Teoretycznie wszędzie powinno być podobnie, bo przecież lotnisko to lotnisko, ale okazuje się, że także w tej dziedzinie można myśleć inaczej. Także z perspektywy potrzeb pasażera, który czasem spędza całe godziny oczekując na samolot (ja miałem prawie 5 godzin oczekiwania).Szacunek okazywany drugiej osobie wyprowadza nas samych z zamieszkiwania w sobie i pozwala widzieć świat oczami drugiej osoby. Pozwala nam dostrzec nasze różnice i umieć się nimi zachwycić, zamiast na nie się wkurzać. Szacunek jest dla nas samych szansą na przekroczenie siebie i na pamięcią o Wasks. Jarosław SzymczakFormuła, do której tak się przyzwyczailiśmy. Brać, to według słownika: „obejmować w posiadanie”, ale zestawione z kimś drugim – “biorę Ciebie” – przestaje być tak oczywiste. A jednak ciągle trzymamy się tej formuły, nawet nie za bardzo ją tłumaczymy, bo uważamy, że to zrozumiałe same przez się, że przecież nie bierzemy na siłę, że nie chodzi o ubezwłasnowolnienie ani o uprzedmiotowienie i że od razu połączone ze ślubowaniem miłości, wierności i uczciwości małżeńskiej oraz “że cię nie opuszczę aż do śmierci”.A jednak towarzysząc przez tyle lat małżeństwom w kryzysie (czy wręcz opuszczonym małżonkom), zauważam, że ten element nie jest taki oczywisty, że właśnie ta prosta formuła: „wziąć kogoś” oznacza ogromną odpowiedzialność, z której ludzie zbyt szybko rezygnują. Ona bądź on nie jest taki jaki miał być, moje „delikatne” sugestie zmiany nie są brane pod uwagę i zaczynamy się zwalniać z pozostałych elementów: miłość już nie jest wysiłkiem kochania całej drugiej osoby, tylko staje się uczuciem, które może zaniknąć; wierność jest narażana przez swobodne rozmowy i zachowania wobec osób płci przeciwnej, a uczciwość małżeńska sprowadza się do przynoszenia pieniędzy do domu lub wykonywania w nim wszystkich z najpiękniejszych owoców naszych Programów jest moment, kiedy małżonkowie podejmują świadomie swoje małżeństwo jako swoje osobiste powołanie, jako miejsce wzrostu i walki, jako zadanie dla siebie, by kochać całym sercem, bez warunków, bez „ale” i bez zastrzeżeń. Biorę i ślubuję, bo sam siebie oddałem aż do Jarosław SzymczakCoraz bardziej popularne, przynajmniej medialnie, sprawiają, że dziś wszyscy myślą o miłości, swoich ukochanych i bliskich. Oprócz komercyjnej przesady i tyranii powinności, która czasem może śmieszyć (jak ten gościu, który długo wybierał jakąś stosowną kartkę na Walentynki i wreszcie zdecydował się na jedną z nich: „Dla jedynej” – i poprosił o 10 sztuk), jest też drugi wymiar tego święta, kiedy uświadamiamy sobie, jak ważną jest rzeczą komunikowanie drugiej osobie, że jest dla mnie najważniejszą osobą na pierwszy w Programie ma mi pomóc zobaczyć prawdziwą osobę, która jest przy mnie, a nie jej czy jego idealistyczne, moje własne, wyobrażenie. Jesteśmy zaproszeni, żeby każdego dnia na nowo odczytywać jej/jego piękno, wartości, zalety i mieć pretensję, że mężczyźni kupują kwiatki kobietom tylko raz w roku – 8 marca, można mieć pretensję, że trzeba wielkich kampanii reklamowych, żeby mężczyźni coś dobrego powiedzieli (i/lub podarowali) ukochanej w Walentynki, ale też zamiast zmieniać jego, żeby robił to częściej, mogę zmienić siebie i przyjąć ten dar najpiękniej jak życzeniami najpiękniejszych spotkańKs. JarosławTak deklarujemy w czasie Programu. I przypominamy sobie o tym, kiedy konfrontujemy się z jakąś naszą idealistyczną wizją wobec swojego męża czy żony. Powstrzymujemy się wtedy, żeby nie zwrócić krytycznej uwagi, żeby nie marudzić i nie komentować. Mobilizujemy się wtedy, żeby pozwolić drugiej osobie na bycie sobą, nie zaś wierną kopią mojego wymyślonego jednak włożyć jeszcze większy wysiłek nie tylko w to, żeby pozwolić drugiej osobie na jej własne życie, ale też zastanowić się, co konkretnie mogę dziś zrobić, żeby zmienić siebie. Więcej uśmiechu, więcej wsłuchania się w to, co inni do mnie albo przy mnie mówią, serdeczne zainteresowanie się, co słychać u kogoś; długo odkładany telefon do kogoś, kto czeka…Co dziś konkretnie mogę zrobić, żeby ludzie dookoła mnie poczuli się lepiej, żeby zobaczyli świat od piękniejszej strony, żeby usłyszeli, że są ważni, dobrzy i interesujący?Zmienić siebie wcale nie musi oznaczać wielkiej i intensywnej pracy nad sobą. Może oznaczać po prostu zapomnienie o sobie – “jaki to jestem ważny”. Zmienić siebie oznacza zauważyć obok siebie kogoś innego, kogoś, o kogo mogę się zatroszczyć, komu mogę przynieść odrobinę radości, nadziei czy zainteresowania. Czasem ta zmiana siebie oznacza postawienie naprzeciwko siebie zamiast lustra – kogoś drugiego, którego już dawno przestałem modlitwą za wszystkich AbsolwentówKs. Jarosław Szymczak…towarzyszyła odnowieniu przyrzeczeń małżeńskich na ostatniej edycji Programu 1, który zakończył się wczoraj we Wrocławiu. Biała róża jako symbol ostatniego kroku— rozumianej bardzo szeroko: od czystości intencji po przejrzystość zawartości mojego komputera, od czystości małżeńskiej po czysty i jasny przekaz tego, kim dla mnie szósty zawiera bowiem w sobie streszczenie wszystkich poprzednich. Od łagodności przez szacunek i dar z siebie, od troski o codzienny rytuał po spokojny czas na komunikowanie sobie tego, co dla nas oczyszcza nasze oczy z widzenia w drugim tylko wad, szacunek jest bardzo klarownym przykładem respektu dla godności drugiej osoby, dar z siebie jest najczystszym wyrazem miłości, rytuały w sposób oczywisty pokazują, że nie wyobrażam sobie żadnego dnia bez spędzenia choćby odrobiny czasu razem a dialog jest zaglądaniem do swoich wnętrz, rozświetlonych pragnieniem zrozumienia drugiej w czasie Mszy św. na zakończenie Programu byliśmy świadkami nowego początku, „nowej drogi życia”, które choć może trwać i lat 34 czy lat 25, czy choćby 7 czy 8 albo nawet tylko 2, to i tak jest zawsze zaproszeniem do nieustannego odnawiania się w Jego łasce, żeby bardziej być mężem i wdzięcznością za Waszą modlitwę za ProgramKs. Jarosław Szymczak…każde z małżonków myśli trochę o czym niej – to nawet nie wynik końcowy czegoś, co musi się wydarzyć na długo przed, i co jest dowodem, że są blisko, że są razem, że się rozumieją i są dla siebie ważni, ale i zachowuje świadomość, że to, co ich połączy, może też mieć cudownie i niezwykłe konsekwencje, które choć takie są, to może jednak nie teraz, nie w tym czasie powinny nastąpić lub odwrotnie, są szczególnie upragnione – niekiedy nawet tak bardzo, że ta pierwsza część trochę ginie z niego – to potrzeba chwili, stale gotowe do zrealizowania pragnienie bycia tak wyłącznie i tak wyjątkowo nawet samo pisanie o tym, pokazuje jak daleko widoczne są te różnice. 🙂Kiedy czytam komentarza pod moimi różnymi wypowiedziami w mediach o czystości małżeńskiej czy o konieczności świadomego troszczenia się o relację, czy o antykoncepcji, większość komentatorów męskich nie szczędzi mi uwag krytycznych i przysłowiowego „hejtu”. Bo jakim prawem ksiądz im będzie zabraniał „wypróbować się”, „czerpać pełnymi garściami z przyjemności”, tym bardziej, że partnerka też tego chce i dlaczego jak pies ogrodnika zabrania im czegoś, o czym nie ma zielonego pojęcia… Same jednak wypowiedzi często pokazują, że komentujący myślą tylko o przyjemności, o własnych korzyściach, o użyciu (nie tylko drugiej osoby, ale przecież i siebie samego, zredukowanego do kategorii przedmiotu). Z pola widzenia dawno zniknęła troska o drugą osobę, gdzie znakiem miłości może być zarówno sam akt małżeński, jak i równorzędnie powstrzymanie się od o seksie – myśleć nam trzeba o tym, jak powiem, jak pokażę i jak dam odczuć drugiej osobie, że kocham ją najbardziej na świecie i że jestem szczęściarzem mogąc z nią być i iść razem z nią przez całe pozdrowieniami z P1 we WocławiuKs. Jarosław SzymczakTo kolejny dzień, gdy Absolwenci ostatniej edycji Programu JA+TY=MY z Łomianek podejmują zadanie domowe na dziś. Przypominają sobie kroki z Programu i uczą się wdrażać je w codzienność. Dla wielu ludzi są to po prostu kolejne dni roku, a dla uczestników „Jedynki” – okazja do zatroszczenia się o relację. Wszystko dookoła może być takie same, ale kiedy kochamy drugą osobę, to rzeczywistość jest rozświetlona tą czy kolacja przyrządzona, żeby sprawić mężowi przyjemność, przyniesiony kwiatek czy drobny upominek, żeby zrobić żonie miłą niespodziankę, powodują, że stajemy się sobie bliżsi, że jest dookoła nas cieplej, serdeczniej i radośniej. Rośnie w nas poczucie bezpieczeństwa, świadomość, kim dla siebie jesteśmy i jak nasz świat byłby inny, gdyby mojego najdroższego/mojej najdroższej też rodzi się w nas pragnienie, żeby podarować nie tylko coś z siebie czy od siebie, ale coś największego i najważniejszego – całego i całą siebie. W akcie tak niezwykłym, doniosłym i tak pełnym w znaczenia, że może stać się pieczęcią daru. Jak uroczyste pieczęcie na najważniejszych aktach prawnych. Jego piękno polega także na tym, że za każdym razem możemy wnieść w niego to wszystko, co jest przez nas wypracowywane dzień po dniu w wysiłku przekraczania siebie dla dobra drugiej pamięcią o wszystkich Absolwentach „Jedynek”ks. JarosławTak też może być, że jeden dialog szkodzi drugiemu. Zwłaszcza jeśli ten pierwszy nie został dobrze wychowany. Chodzi oczywiście o nasz dialog wewnętrzny. Pewnie czeka nas w tej dziedzinie długi wysiłek, ale nie ma nic przyjemniejszego, niż słuchać siebie, jak opowiadam sobie w myślach o dobrych stronach życia, o wspaniałych wyborach, których mogę dokonać i jakim jestem szczęściarzem, będąc otoczony tak dobrymi ludźmi powtarzamy sobie w czasie Programu, że nie zmieniamy innych, ale jesteśmy w stanie zmienić siebie. A pierwszym elementem tej zmiany może być transformacja dialogu wewnętrznego. To tak jak z rachunkiem sumienia: czy będziemy go robić komuś innemu, czy też sobie samemu. Rachunek sumienia dalej będzie rachunkiem sumienia, ale jak istotna zmiana nastąpi, gdy zamiast rozliczać innych, u siebie poszukamy obszarów do więcej dobrego dialogu wewnętrznego, tym piękniejszy staje się nasz dialog z ognia walki o lepsze jutro dla małżeństw i z prośbą o modlitwę wsparcia dla kończących dziś Program 1 w Łomiankachks. JarosławI znowu w tonie dopowiedzi, tym razem do wpisu Gosi, która pokazała nam ogromne konsekwencje naszych komunikatów, które coś jednak nam robią. I to często coś możemy zrobić, jeżeli nasi najbliżsi po prostu nie potrafią zmienić swoich komunikatów i ciągle nas na nowo ranią? Pamiętając o zasadzie z Programu JA+TY=MY i kolejnych – że nie zmienimy innych, za to siebie jak najbardziej możemy – jesteśmy w stanie zadbać o jeszcze inny rodzaj dialogu wewnętrznego. Podobnie jak mamy zatroszczyć się o komunikowanie dobrych słów do naszych najbliższych (i szerzej), tak samo musimy dbać o dobre słowa dla siebie. Bo kiedy nieustannie krytykujemy siebie samych w myślach, obarczając się ciągle winą, to niełatwo nam przyjdzie zmienić strategię wobec innych; kiedy u siebie ciągle dostrzegamy rzeczy wymagające naprawy, to samo będziemy dostrzegać u miłowania innych „jak siebie samego” ma także i takie konsekwencje, że kiedy siebie nie miłujemy, to nie otrzymają tego także nasi bliscy. Troska o dobre słowa względem siebie to konieczność, a nie luksus. To obowiązek wobec naszych najbliższych. I wcale nie jest to jakimś przejawem samouwielbienia czy całkowitym odjazdem od własnych ograniczeń i słabości, ale jest umiejętnym komunikowaniem dobra. „Lubię siebie w tym kolorze”, „lubię eksperymentować w kuchni”, „nie jest to dziedzina w której coś bym umiała, ale lubię się ciągle czegoś nowego uczyć”. Itd. Z naszym „magicznym” ( 😉 ) „ale to dobrze, bo”, które pozwala skierować spojrzenie na to, co dobre, bardziej kolorowe czy ciągnące w powiedziałaś/eś już dziś sobie coś dobrego? Dla dobra swoich najbliższych, oczywiście. 🙂Zawsze z pamięcią i dobrym słowem dla każdej i każdego z Wasks. JarosławW kluczu wpisu sprzed kilku dni chciałbym dziś poruszyć stary temat: dialog wewnętrzny kierowcy, bo wszyscy kierowcy go mają. Generalnie jest cichy, ale bywa też dialogiem prowadzonym głośno i to niezależnie od uczestników, więc czasem, gdy jadę z kimś jego/jej samochodem, jestem zaproszony do uczestniczenia w nim. Czy chcę, czy nie. 🙂Słucham też swojego dialogu wewnętrznego, który na przestrzeni tylu już lat prowadzenia Programów jakoś niezauważalnie się zmienił. To znaczy teraz zauważalnie, ale jak się to stało i kiedy – nie umiem miejsce różnych określeń stanów umysłowych innych kierowców (bo to zawsze dotyczy innych kierowców), nagle pojawiły się usprawiedliwienia: „pewnie się spieszy do domu”, „miał ciężki dzień, co przekłada się na jego styl jazdy”, „pewnie już kilka minut temu powinna być pod szkołą, żeby odebrać dzieci; znowu czeka ją nieprzyjemna rozmowa i dlatego nie patrzy jak jedzie.”Żeby nauczyć się tego języka wystarczy posłuchać swoich własnych usprawiedliwień na „światłowe” czy „klaksonowe” komentarze do naszej jazdy. Skoro mamy usprawiedliwienie dla siebie na prawie wszystkie sytuacje, więc pewnie nie będzie problemu, żeby nauczyć się tego dla spokojniejszej jazdy przecież tak naprawdę beneficjentami będą nie tylko obcy kierowcy, ale nade wszystko nasze pamięcią o Wasks. Jarosław